Odpalajmy rakiety

W zasypanej śnieżnym puchem pryzmie bałwankowych guziczków robi się z dnia na dzień puściej. Populacja zaś bałwanków rośnie nam bowiem przed domem z nocy na noc. Mróz ściął Smródkę, a śnieg zasypał wszystko głęboko i cicho. W takie dni i wieczory siedzę sobie przy kaloryferze i myślę o bieganiu po śniegu.

Boazeria jest dobra do slalomów i na ubitych trasach, ale na nasze warunki śniegowe i moje lata ideałem są rakiety śnieżne.
Wymyślili je tak jak chyba wszystko inne północno-amerykańscy Indianie/Eskimosi. Jakieś (drobiazg) 6000 lat temu. Wymyślili je już wtedy do chodzenia po głębokim śniegu w trudnym terenie. Proste i lekkie śniegowe buty były modyfikowane do rozmaitych warunków, a technologia ich wytwórców dopasowywana do zapasów materiałowych i umiejętności wytwórców. Rakiety, jak sama nazwa wskazuje, służyły i służą do szybkiego biegania po zaspach i lodzie. Niezbędne myśliwym i traperom, przydatne wojownikom i wojskowym, wyglądały najpierw jak wygięta nad ogniskiem gałąź, wypleciona i związana korą. Później ramka z jednej lub dwóch listewek wygiętych w charakterystyczny kształt, rozpórka, wiązanie z zawiasem i wyplot z surowej skóry. Łatwe do zreperowania i niezawodne, najeźdźcy i kolonizatorzy szybko musieli nauczyć się używać tego sprzętu, aby się bronić przed lotnymi napadami Indian. Armie: amerykańska i kanadyjska mają na swoim wyposażeniu różne typy rakiet snow-shoe. Wymieniamy: Youkon, Alaska, Ojibwa, Western, Łapa Niedźwiedzia i Ogon Bobra. Wielkości  rakiet są bardzo różne. Od 20 cm szerokości  na 70 cm długości do ogromniastych szerokich na 35 cm i długich na 150 cm. Każdy znajdzie cos dla siebie. Biega się na nich płynnie i lekko, aż do momentu, kiedy zaczepi się o ukrytą gałąź. Każdy powinien wypróbować to chyba najbardziej klasyczne chodzenie po wodzie. Stara rakieta tenisowa może okazać się za mała, ale kawałek sklejki przywiązany di stopy może sprawić wiele radości.
Do zobaczenia w zaśpie.
Wasz zimowy korespondent

Znad Smródki